Entuzjazm – to podstawa każdego sukcesu!

Czy jakoś tak. Nie dalej jak wczoraj czytałam wywiad z Andre Sternem, który w życiu do szkoły nie chodził, rodzice nie edukowali go w domu, lecz pozwalali mu na swobodny dobór i zgłębianie dziedzin, które go interesowały. Efekt jest taki, że Andre już jako dorosły człowiek jest specjalistą w kilku dziedzinach. Dość specyficznych. A wszystko dzięki entuzjazmowi małego chłopca, który przez lata nie był (ten entuzjazm jak i chłopiec) ograniczany. Najważniejsze jest zaufanie do dziecka, pozwolenie mu na rozwój wybranych przez nie dziedzin, tematów…

Wczoraj czytałam wywiad. Dzisiaj – jakby dziecko me coś wyczuło – przychodzi do mnie Młoda i mówi, że ona chce na tańce chodzić. Ok mówię. Poszukam. Nie ma problemu. Mam już nawet kilka „namiarów”, po niedzieli podzwonię, popytam, dowiem się co i jak… I tu – pikuś. Chcesz – kein problem!

Problem jest za to inny. Naszło mnie dziś, że w sumie, to chciałam sobie niemiecki przypomnieć, więc dlaczego by nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu – sobie przypominać, a Młodą uczyć? I ok, pomysł fajny, już mi się w głowie wymyślały „metody” i formy zabawy. Znalazłam na YouTobie „Ich bin felix” i moje ukochane „Ich bin Shnappi das kleine crocodill”. Chodzę i śpiewam krokodyla, Młodej widzę, że też w ucho wpadło, więc luz. Aż tu nagle Młoda dopadła do kompa, YouTube odpalony, więc korzysta. Zobaczyła Maszę i Niedźwiedzia! Po rusku! Nie było dziecka! Ba! nawet jakąś piosenkę z Maszy próbowała mi śpiewać. A jakże – po rusku! Siedzę więc tylko cicho, żeby mi czasem nie wyskoczyła z pomysłem, że rosyjskiego chciałaby się uczyć.

Dodaj komentarz