Dobra zmiana :)

Jest październik. Lena dopiero co rozpoczęła edukację w szkolnej zerówce, a już zdążyłyśmy zmienić placówkę oświatową!

Sześć tygodni. Tyle wytrzymałyśmy w naszej wiejskiej szkole. Rano Młoda niechętnie zostawała w szkole. Zbierała się jakby za karę miała tam iść. A jak ze szkoły wychodziła? To w stanie takim, że najlepiej byłoby jej kaganiec założyć, żeby nie gryzła i trzymać się tak co najmniej ze 3 metry dalej, żeby jadem nie pluła. A później? Tak wściekła chodziła, że szkoda gadać… W ogóle nie można się było do dziecka odezwać, bo zaraz krzyczała, pyskowała i w ogóle strach się bać. Początkowo myślałam, że to efekt zmęczenia. Aż dostałam „liścik miłosny” od pani z angielskiego, która żaliła się, że dziecko się do niej nie odzywa, że nie chce brać udziału w zajęciach (osobiście – jestem dzieckiem nauczyciela i w głowie mi się nie mieści coś takiego. jak to sześciolatek NIE CHCE brać udziału w zajęciach? no to z całym szacunkiem, ale co z pani za nauczyciel?). Rozmowa z Młodą dała tyle, że dowiedziałam się jedynie, że pani kiedyś tam jej też nie słuchała, więc ona się do niej odzywała nie będzie. I koniec. Zawzięła się i nie da się z dzieckiem dogadać.

Całe to zamieszanie i przy okazji jeszcze fakt, że brak świetlicy bardzo nam zaczął doskwierać, udało się przenieść Młodą do szkoły w – sąsiedniej miejscowości. Wszelkie problemy jakie były w naszej wiejskiej szkole zniknęły. Lena do szkoły chodzi chętnie, dużo opowiada co się dzieje, co robili itp…. Z każdym rozmawia, bierze udział we wszystkich zajęciach, podporządkowuje się poleceniom… Nie ma z nią absolutnie najmniejszych problemów! Wróciła do normalności, zadaje milion pytań na minutę, wszystko ją ciekawi…

Początkowo miałam trochę wątpliwości, czy Młoda odnajdzie się w nowej szkole. Dość dużej szkole. Moje obawy poszły paść się na łąkę już po pierwszym dniu. Po dwóch tygodniach widzę, że dla Leny ta zmiana była najlepszą rzeczą na świecie.

Nasza Polska – Geografia

#NaszaPolska to nasz pierwszy projekt, a już zaczynamy opóźnieniem. Niestety, choróbsko czasu nie wybiera. Ale już lepiej, więc czas nadrabiać zaległości.

nasza-polska

Od czego by tu zacząć?

Same rozmowy o Polsce trochę nam się „przeciągnęły”. Młoda generalnie okazuje się, że ma problem z czasoprzestrzenią. Na początku trudność sprawiało jej ogarnięcie świata. Polska na mapie? Wśród inny krajów? Toż to tak abstrakcyjne, że nie do pojęcia! Sporo czasu spędziłyśmy nad tym, żeby poukładać w małej głowie czasoprzestrzeń. Ale chyba się udało!

Lena nie byłaby sobą, gdyby skupiła się wyłącznie na danym temacie. Obok samego tematu przewodniego projektu – rozmawiałyśmy o wielu, wielu innych… Pojawienie się w domu globusa spowodowało, że: po pierwsze oczywiście nauczyła się rozróżniać kontynenty, a w Europie – wie gdzie leży #NaszaPolska (oczywiście szuka Morza Bałtyckiego). Zakup globusa to oczywiście powód do wizualizacji dnia i nocy i po raz milionowy sprawdzania gdzie jest noc, jeśli u nas jest dzień i na odwrót. 🙂

Po globusie przyszedł czas na mapę. Konturową Europy oraz samej Polski. Po wstępnych „problemach” Lena potrafi wśród konturów europejskich krajów wskazać gdzie jest Polska. Kolejnym „etapem” zabawy z mapą była już sama Polska, na której zaznaczałyśmy największe rzeki, miasta, góry…. I nasze ukochane Pieniny oczywiście też 🙂

Przy okazji odkrywania ukształtowania terenu – powrócił oczywiście wałkowany w naszym domu już z milion razy (jak nie więcej!) temat powstawania gór.

Była też mapa z masy solnej (lecz tu ze zdjęciem mamy mały problem, bo gdzieś się zapodziało – jak odnajdę – dokleimy 🙂 ) pomalowana farbami, w kolorystyce „mapowej”. I własnoręcznie wykonana przez nas gra – podróż dookoła Polski.

Rewelacyjnym odkryciem (przez przypadek, w moim miejscu pracy wypatrzyłam) była książka „A to Polska właśnie” Anny Paszkiewicz. Jest to zbiór wierszy dla dzieci, których tematyka dotyczy właśnie Polski. Wierszyki podzielone są na działy: Polskie Symbole, Znani Polacy, Miasta, rzeki i regiony, Polskie legendy, Polska fauna i flora oraz Polskie Zwyczaje. Książkę oczywiście zdążyłyśmy oczywiście przeczytać całą, jednak szczególna uwaga skupiona została na miastach, rzekach i regionach, a wśród nich: Tatry, Bałtyk, Polskie jeziora, Skarby polskich kopalni, Wisła, Odra, Gniezno, Gdański Żuraw, Warszawa, Kraków, Poznańskie koziołki, Wrocławskie krasnale, Toruń oraz Zakopane.

zdj

Muszę przyznać, że ciekawość Młodej bardzo, ale to bardzo przykuł fakt, że – w Polsce mamy pustynie! Jedną, ale jednak pustynię.

Brakuje nam jeszcze zdjęć. Obiecuję, że poprawimy się, ogarniemy fotki i post edytujemy. 🙂

śmiać się czy płakać?

miał być dziś post z cyklu #NaszaPolska. Ale nie będzie. Poczeka do jutra. Dziś coś, co mi leży na wątrobie.

Lena wróciła dziś ze szkoły (uwaga! zerówka!!) z czymś na kształt uwagi. Liścik od pani od angielskiego, że dziecko nie pracuje na LEKCJACH języka angielskiego, nie wykonuje poleceń, nie odpowiada na pytania (właściwie, to chyba w ogóle się do pani nie odzywa). A pani nie jest w stanie zweryfikować co dziecko umie. Ponoć siedzi z boku i nie chce brać udziału w zajęciach, odmawia przyjścia do koła oraz zabawy z innymi dziećmi.

Hmmm.. to ciekawe, bo nigdy w życiu nie było z Młodą tego typu problemów. A Młoda? mówi, że siedzi z boku, na ławce, bo pani jej tam kazała siedzieć.

A mówiąc szczerze, to wydaje mi się, że dziecko me po prostu się nudzi. Że zajęcia są dla niej nieatrakcyjne, nudne i dlatego nie bierze w nich udziału. Tylko jak pani powiedzieć, że przecież ja jej uczyła nie będę jak ma zajęcia prowadzić tak, żeby były atrakcyjne ani jak motywować dzieciaki do wspólnej pracy….

Po przeczytaniu tego „liściku” odnoszę wrażenie, że niewiele brakuje, żeby pani usiadła i się rozpłakała, bo „dziecko jej nie słucha i się do niej nie odzywa”.

No bez jaj…