Kreatywność w cenie

Ponoć bycie kreatywnym się teraz opłaca. Jest to cecha, którą cenią i poszukują pracodawcy. Młoda ją ma! I to w takiej ilości, że mogłaby nią obdzielić przynajmniej pół wsi!

Niedziela. Dzień odpoczynku i w ogóle… Młoda lata gdzieś dookoła domu, nagle cisza. Za chwilę słychać coś stuka i puka. Idę zobaczyć. I widzę taki obrazek: Siedzi Młoda, ma kawałek deseczki, gwoździe, młotek, wkręty i wkrętarkę. I przybija te gwoździe (wkręty też młotkiem 😀 ). W końcu dowiedziałam się co i jak – otóż? Dziecko me układ słoneczny robiło. „czarny wkręt to było Słońce, te gwoździki to planety, a ten tutaj, to ta planeta, która jest bardzo daleko od Słońca, na której jest bardzo zimno i nie da się żyć. A ta tutaj (i pokazuje palcem na gwoździa, któremu dodatkowo założyła podkładkę od śrub) to ta planeta co ma pierścień dookoła. Wiesz, Saturn się nazywa”. Wymiękłam. Padłam. I podnieść się nie mogę.

Nawet fotki mam:

20160619_152616 20160619_152628

20160619_15264820160619_152638

13433118_1382303201785657_6203654882779562428_o

Efekt końcowy. Słońce ma nawet promienie 😀

Kubeł zimnej wody…

Już nigdy, przenigdy nie będę się wkurzała na Młodą jak rano będzie marudzić, że ona nie chce inhalacji, że nie chce ubrać TEJ bluzki, a w ogóle, to ona sobie sama ubranie uszykuje! I takie tam.. Prawdopodobnie to dzięki temu marudzeniu, teraz mogłam tu usiąść i pisać.

Dzień, jak dzień. Pobudka, jak zwykle, wszystko szybko szybko… ale bluzka nie ta, ale ta inhalacja głupia jest, ale dlaczego właściwie znowu musi się inhalować? Ty oto sposobem jeden bus nam odjechał. Chyba czuwa nad nami Opatrzność, bo gdybyśmy jednak się wyrobiły – jest duże prawdopodobieństwo, że teraz byłybyśmy już na tamtym świecie. Po drodze zgarnęła nas znajoma, bo akurat też jedzie. I fajnie, Młoda zadowolona. Nogi nie bolą. Dojeżdżamy do skrzyżowania z główną drogą, a tam wypadek. Nic nowego, tam ciągle coś się dzieje. Ktoś kogoś stuknie, w tył wjedzie – główną drogą pędzą jak szaleńcy. A jeszcze dołek jest, dolinka mała i wydaje się, że droga pusta, a tu nagle wyjeżdża ktoś…. Dzisiejszy wypadek spowodował, że przeszły mnie ciarki. Jedno z aut dachowało i wylądowało na przystanku. Na którym byśmy stały, gdyby nie to, że Młoda wydziwiała. Wątpię, czy cokolwiek by z nas zostało. Zdążyłybyśmy się odsunąć? Pewnie nie, bo z reguły jesteśmy zajęte rozmową, Młoda nadal nie wyrosła z etapu 100 pytań do, a teraz to tempo nawet się zwiększyło, do minimum 300 na minutę 😛

 

Jaki tu spokój, nanananna…

Cisza i spokój. Od środy. Młoda po powrocie z przedszkola spakowała się i pojechała do cioci. Wraca dzisiaj. W domu cisza, spokój. Kot chodzi, miauczy, szuka Młodej.. miejsca sobie znaleźć nie może.

A co do Młodej – pierwszy raz pojechała sobie gdzieś bez nas. I co? Dzwoni wczoraj do mnie: „Cześć Mama, co słychać?” To mówię, że pracuję. A ona mi na to „No dobra, bo wiesz, ciocia nie ma czasu gadać bo sałatkę robi, a ja w sumie też nie mam. No to paaa”.  I pogadane 😀