Mól książkowy

Dawno nas tu nie było… Postaramy się poprawić.

Jest październik. W zasadzie – już prawie listopad. Lena rozpoczęła w tym roku naukę w klasie pierwszej. W zasadzie zadowolona jest… Wymarzony, różowy plecak z jednorożcem (?!?) w dodatku jeszcze spełniający kryteria wyboru matki (usztywniane plecy, regulowane szelki i inne takie dziwadła 😀 ). Szkoła ma tylko jeden ogromny minus zdaniem mego dziecka. Pisanie!! Bo masakra, bo po co ona ma te literki pisać, te szlaczki robić… no tragedia po prostu! Ale za to dać dziecku książkę…. to dziecka nie ma. Mój osobisty, prywatny mól książkowy jest stałym bywalcem szkolnej biblioteki. I – wieczorne czytanie na dobranoc, to u nas rutyna od bardzo dawna – tak teraz czyta sama, dopiero jak oczy zaczynają się kleić wolno jest czytać mi! A rano? wstaje i pakuje książkę do plecaka „bo wiesz? ja sobie na długiej przerwie poczytam i na świetlicy”. I czyta! A ja po cichu liczę na to, że jej nie przejdzie 😀

Szaflary, 09.07.2017

Jak Szaflary, to oczywiście pełne lenistwo w wodzie Gorącego Potoku! Co ja mogę powiedzieć? W końcu woda w temperaturze zgodnym z moimi preferencjami. 😀

Dla dzieci istny raj. Chyba, że dzieciak boi się wody, to pozostaje mu tylko drobne szaleństwo na placu zabaw. Moje dziecko wody nie boi się w ogóle. Z pływaniem radzi sobie całkiem sprytnie, więc korzystała w pełni. No prawie, bo dwie największe zjeżdżalnie niestety mają ograniczenie wzrostu. 130 cm. Lenie jeszcze „kawałek” brakuje. Wielce się nie przejęła.

Największe atrakcje? Poducha do skakania i zjeżdżania z niej oraz kubeł zimnej wody na łeb 😀 Serio! W części dla dzieciaków było wielkie wiadro, które napełniało się wodą. A następnie – przechylało a woda rozlewała się po całym basenie. Ku uciesze i radości dzieciaków 🙂

Co można dodać na plus? Dla każdego coś dobrego. I trochę piachu, i trawy, więc koc jest gdzie rozłożyć. I można wypożyczyć leżaki. I nie trzeba nosić ze sobą pieniędzy. Żeby kupić coś do zjedzenia czy picia wystarczy zegarek – identyfikator, a płaci się przy wyjściu. Fajne rozwiązanie. Tylko trzeba uważać, żeby nie mieć „niespodzianki” przy wyjściu jak się dostanie paragon 😀

Na zdjęciu poniżej owa poducha, na której chyba najwięcej czasu spędziła Lena 🙂

 

Zabierzów Bocheński, czyli korzystamy z pogody

A właściwie korzystaliśmy. Wczoraj. Bo dzisiaj Słońce schowało się za chmurami i ani myśli wyjść.

Zabierzów Bocheński. Rzut beretem – Niepołomice i puszcza. Tym razem, zamiast jazdy rowerem po puszczy postanowiliśmy się trochę pomoczyć. Bobrowe rozlewisko, to miejsce i dla miłośników kąpieli słonecznych i wodnych, a także wspaniałe miejsce dla wędkarzy. I – wbrew pozorom – nikt nikomu nie przeszkadza. W Zabierzowie Bocheńskim byliśmy już kilka razy. Jest tam i plaża (taka z piachem, gdzie do woli można budować zamki z piachu), ale kocyk lub leżak można rozłożyć także na nieco mniej „zaludnionym” brzegu – na trawie. Z reguły wybieramy trawę, ponieważ na części piaszczystej bywa bardzo tłoczno. Jednak o tej porze roku część piaszczysta jest jeszcze do zniesienia. Od strony plaży jest część ograniczona bojami, dzięki czemu dzieciaczki mogą chlapać się bezpiecznie, przy brzegu pod okiem rodziców. Mogą.. chyba, że jest to Lena, którą pływanie w wodzie po kolana nie satysfakcjonuje. Dlatego też ojciec miał przechlapane i siedział z młodą w wodzie cały czas. Nie żeby był jej do czegoś potrzebny, bo dziecię nasze z pływaniem radzi sobie zdecydowanie lepiej niż z matka 😀 pływa (oczywiście w rękawkach), nurkuje, ale – na wszelki wypadek ojciec gdzieś tam w pobliżu był. Ja tam zdecydowanie wolę wygrzewać stare kości na słoneczku 😀 Wczorajsze słońce było takie niepozorne, za chmurami czasem się chowało, ale – przypalić potrafiło. Tyle lat mieszkania nad morzem, nie raz i nie dwa z koleżanką zdecydowanie przesadziłyśmy z wylegiwaniem się na plaży, ale – jeszcze nigdy nie było tak źle. Maść na poparzenia, plus tabletki przeciwbólowe i jakoś radę dam… No cóż, za głupotę się płaci..

My, pomijając mój wygląd dziś i samopoczucie, bawiliśmy się wczoraj świetnie. Lena – jak na rybę w wodzie przystało – wybawiła się doskonale. Szczególnie, że razem z tatą wypożyczyli sobie rowerek wodny i pływali dookoła jeziorka 🙂

A ja szczerze mówiąc siedziałam na plaży i z całego serca współczułam niektórym dzieciakom. „Siedź tu, nie wchodź za głęboko (po kolana!!), proszę wyjść z wody bo nie mamy ręcznika, A. co ja mówię, masz na brzegu siedzieć” I inne tego typu. A paniusie, bo dwie były, siedzą dupami na kocyku, popijają piwka, a dzieci mają siedzieć na brzegu, najlepiej niezamoczone i patrzeć jak bawią się inni.. ba! za wejście do wody po kolana jedna z nich groziła dziecku, że dziś bajki nie będzie, bo jest niegrzeczne.

Moje dziecko natomiast było w stanie ciężkiego szoku, że – najpierw dwie dziewczynki, a później dziewczynka i chłopiec latały po plaży na golasa. Dla mojej sześciolatki było to niepojęte i nie do ogarnięcia. Ja akurat z tych rodziców, którzy nie puszczali, nie puszczają i nigdy nie będą dzieciaka z gołym tyłkiem po plaży.

A w czasie, kiedy Lena nie brykała w wodzie? Jedni budują zamki z piasku, a Lena czytała książkę 😀 Moja krew!