Żywa szopka

W miejscowości, gdzie Lenka chodzi do szkoły co roku w okolicy Bożego Narodzenia pojawia się żywa szopka. Nie trudno jest się domyślić, że cieszy się ona dużą popularnością. Szczególnie wśród dzieci. Owce, kozy, króliki, osioł i różnego rodzaju ptactwo. i lamy! W zeszłym roku były też kuce, w tym niestety nie. Szopka i możliwość zobaczenia zwierzaków na żywo to nie lada gratka dla najmłodszych.

Lena nie jest wyjątkiem. Gdyby mogła, siedziałaby tam od rana do nocy. Chodzimy więc, odwiedzamy, póki jeszcze jest. Dziś też byłyśmy. Trafiłyśmy dość niefortunnie, bo akurat przyszła wycieczka licealistów… w ramach lekcji przyszli z dwoma paniami. To, co w tej szopce wyprawiali, to po prostu jakaś masakra. Teoretycznie można by się spodziewać, że prawie dorośli ludzie, nawet jeśli nie są wybitnie zainteresowani oglądaniem owiec czy osła, chociaż podejdą do tematu obojętnie. Skoro kazali, to przyszliśmy, postaliśmy, pogadaliśmy i idziemy. Otóż nie! Licealiści zachowywali się gorzej niż przedszkolaki! Owce ciągali za futro, koziołka za rogi tak, że wyrwał się, wpadł na osiołka, a osioł wystraszył. A najgorzej chyba miały lamy, „panowie” chyba próbowali sprowokować lamy do plucia… O używanym przez nich słownictwie już nie wspomnę. Nie zwracali uwagi ani trochę, że dookoła nich są dzieci… A co na to panie nauczycielki? Ano nic! Ani dręczenie zwierząt, ani wulgarne słownictwo! Nic, zero jakiejkolwiek reakcji! Panie bardziej zainteresowane były tym, żeby zrobić sobie zdjęcie z osłem, niż tym, w jaki sposób zachowują się ich uczniowie…

Później wrzucę zdjęcia zwierzorków 🙂